Kiedy latem 1944 roku na ulicach Paryża pojawili się Amerykanie, tłumy wiwatowały, a młode dziewczęta wskakiwały na samochody i całowały żołnierzy. Świętowanie nie trwało długo. Miasto musiało zmierzyć się z dziedzictwem kolaboracji, oskarżeniami o tchórzostwo, czarnym rynkiem, głodem oraz strachem przed niepewną przyszłością. Amerykanie brali to, czego chcieli i ku zgubie francuskich mężczyzn mieli pończochy i papierosy, którymi obdarowywali kobiety. Wrzący od wewnątrz Paryż stał się ponownie mekką pisarzy i artystów. Natchnieniem dla Hemingwaya, Camusa, Sartre'a czy Picassa.